Filipińscy urzędnicy próbują dojść, w jaki sposób wysłano na eksport kontenery z pyłem radioaktywnym, i zdecydować, co z nimi zrobić, skoro wróciły do kraju. Filipiny domagają się, aby jeden z krajowych producentów stali wziął odpowiedzialność za ładunek, podczas gdy firma zaprzecza swojemu udziałowi i twierdzi, że tylko rząd ma możliwość obchodzenia się ze skażonym ładunkiem.
Problem pojawił się w połowie września br., gdy ładunek kontenerów dotarł do indonezyjskiego portu Tanjung Priok w Dżakarcie. Powiadomiona została Agencja Nadzoru Energii Jądrowej (BAPETEN), która stwierdziła obecność cezu i potwierdziła wysokie odczyty w dziewięciu z 14 pojemnikach. Kilka dni później druga partia dziewięciu kontenerów również wykazała wysoki poziom promieniowania. Podobno był nawet 210 razy wyższy niż dopuszczalny. Indonezja odmówiła przyjęcia kontenerów i odesłała je do spedytora na Filipinach.
Filipiński Instytut Badań Jądrowych ujawnił, że zbadał sytuację i poinformował, że pojemniki zostały wysłane do Indonezji przez firmę Zannwann International Trading Corp., chińską firmę działającą na Filipinach. Zannwann, jak twierdzi, zakupił pył cynkowy od SteelAsia, producenta z Filipin. Jest on wykorzystywany w przemyśle, ponieważ jest odporny na korozję.
SteelAsia zaprzeczył jakimkolwiek powiązaniom z zanieczyszczonymi materiałami i twierdzi, że Zannwann sprowadza ten produkt od wielu producentów, a źródłem skażenia jest inna firma. Z kolei władze Filipin twierdzą, że zakład tej firmy jest czysty, a skażenie musiało pochodzić z SteelAsia. W efekcie wszystkie firmy uczestniczące w transakcji zostaną poddane testom radioaktywnym, w tym ok. 1 tys. pracowników. Ponadto Filipiński Instytut Badań Jądrowych domaga się, aby SteelAsia odebrała skażone kontenery ze statku, który dotarł do Manili, i zorganizowała utylizację ładunku.




