Coś dziwnego dzieje się ze stawkami frachtowymi… i co je, właściwie, napędza? Sam fakt, że rosną, nie jest nawet dziwny, a poziomy powyżej 6–8 tys. USD za 40’ z Chin do Europy Północnej kiedyś by zaskakiwały, ale po pandemii już jakby mniej. Zastanawiające jest natomiast to, że stawki są coraz wyższe, ale ani konsumpcja w Europie, ani produkcja jakoś gwałtownie nie rosną. W każdym razie nie rosły w kwietniu, czyli w ostatnim raportowanym przez statystyków miesiącu. W takich przypadkach widać jak na dłoni, że brak aktualnych informacji dotyczących popytu może być doskonałą pożywką dla teorii spiskowych, które mogą, ale nie muszą być prawdziwe.

Ileż to razy słychać było, że frachty są sztucznie stymulowane przez linie żeglugowe…! Co prawda te informują, że poziom bookingów rośnie co najmniej od początku maja, ale czy tak jest w istocie? Z nieoficjalnych informacji z rynku niemieckiego z maja wynikało, że statki wcale nie były pełne, a już na pewno nie w eksporcie. Ale przełom maja i czerwca przyniósł zauważalne wzrosty w imporcie, a dodatkowo także polskie terminale odnotowały skokowe zmiany przeładunków, które wskazują, że coś jednak jest na rzeczy… Jeśli dodamy do tego rosnące przewozy z Chin na rynek amerykański, napędzane przez nowe cła na chińskie samochody elektryczne i fotowoltaikę, a na koniec dołożymy pojawiające się problemy operacyjne, które mogą skłaniać niektórych frachtujących do przyspieszenia dostaw w peak season, to otrzymujemy mieszankę czynników, nad którymi warto się pochylić, bo ewidentnie mogą wprowadzić sporo zamieszania na rynku.


Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.

Mam już konto
   
Nie mam konta
*Pole wymagane
PRZEZMaciej Brzozowski
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 12/2024
Poprzedni artykułCzy zarządy portów czeka zmiana zasad opodatkowania?
Następny artykułNamiary na Morze i Handel nr 12/2024