Na początku tego roku w mediach pojawiła się informacja, że w porcie w Gdyni od niemal 8 lat cumuje statek Khatanga. O zgrozo, okazało się, że statek ten ma banderę Federacji Rosyjskiej. Jest on chemikaliowcem o długości całkowitej przekraczającej 158 m i szerokości ponad 26 m, zaś jego nośność to 23 050 t, co plasuje go w kategorii sporego statku typu handysize. Za pozytyw (o ile w ogóle można użyć tego określenia) całej sytuacji można uznać to, że statek cumuje w basenie II, przy pirsie Południowym (tzw. tereny „starej” Stoczni Nauta), który ma charakter nabrzeża postojowego, a nie eksploatacyjnego. W tym miejscu Khatanga jest wyraźnie widoczna z reprezentacyjnego nabrzeża Prezydenckiego czy też Skweru Kościuszki (pirs Mola Południowego). Miejsce postojowe można określić jako znajdujące się obok najbardziej popularnych i znanych miejsc turystycznych w Gdyni. Z ustaleń autora wynika, że statek został tam odholowany ze Stoczni Nauta, gdzie stał u szczytu pirsu w basenie IV – tuż przy torze wodnym i na drodze promów morskich wychodzących lub wchodzących do terminalu promowego przy BTC w Gdyni. Ostatnimi czasy na statku Khatanga wymieniono liny cumownicze, które były w dramatycznym stanie, grożąc podczas sztormów „północnych” we wrześniu, grudniu 2024 r. oraz styczniu 2025 r. zerwaniem statku z cum – czemu zapobiegły „w czynie społecznym” holowniki Fairplay Polska.
W przestrzeni medialnej pojawia się kwota 15 mln zł jako koszty poniesione przez Zarząd Morskiego Portu Gdynia w związku z obecnością jednostki w porcie. Jest to kwota niebagatelna, która obejmuje również opłaty portowe, w tym przystaniową. Zważywszy na upadłość armatora, odzyskanie tej kwoty przez ZMPG wydaje się wysoce wątpliwe, o ile nie niemożliwe.
Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.