Obecnie Chiny pozostają nieco w cieniu, nie są na pierwszych stronach gazet, jakby stroniły od rozgłosu. Nie widać ich na pierwszej linii frontów, tych militarnych i dyplomatycznych. Ktoś mógłby powiedzieć, że „czają się do skoku”, i zapewne nie byłby zbyt daleki od prawdy. Pekin w ostatnich kilkunastu latach zrobił wiele, aby umocnić swoją pozycję w świecie, głównie w zakresie gospodarki. A państwo o silnej gospodarce jest też silne politycznie, choćby nawet nie narzucało swojej wizji innym, nie mówiąc o okazywaniu swojej siły militarnej. Ale i tak wiadomo, że wszyscy muszą się liczyć z Chinami.

Wypowiedziana – teoretycznie całemu światu – przez prezydenta Donalda Trumpa wojna celna jest w gruncie rzeczy, podobnie jak za jego pierwszej prezydentury, skierowana głównie przeciwko Chinom. D. Trump wie, że Chiny są na najlepszej drodze, aby zagrozić potędze Ameryki, a być może już ją wyprzedziły gospodarczo. A jeżeli gospodarczo, to zapewne i militarnie. To, co jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się nieprawdopodobne, na naszych oczach staje się faktem – Chiny zagrażają pozycji USA jako największego gospodarczego i militarnego mocarstwa świata. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że chcą wyprzedzić USA i stać się mocarstwem światowym numer jeden i to bynajmniej nie tylko pod względem gospodarczym.


Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.

Mam już konto
   
Nie mam konta
*Required field
PRZEZJuliusz Skurewicz
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 17/2025
Poprzedni artykułSpadki w małych portach
Następny artykułAtomowe certyfikacje