Z Leszkiem Lange, shortsea manager Poland w Viasea Shipping Sp. z.o.o., rozmawia Piotr Frankowski.

– Armator Viasea pojawił się w Gdyni wiosną 2021 r. Co sprawiło, że zainteresował się serwisami z Polski?

– Viasea jest obecna na Morzu Północnym i na Bałtyku od 5 lat, a w Polsce ze swoim własnym serwisem od marca zeszłego roku. Armator, który wcześniej obsługiwał ładunki z naszego kraju, korzystając ze slotów u innych armatorów, zwrócił uwagę na bardzo dynamiczny wzrost poziomu przeładunków w Gdyni. Było tego coraz więcej, a dostępne sloty nie zawsze wystarczały na obsługę wszystkich planowanych kontenerów i w efekcie doprowadzało to do braku rytmiczności dostaw. W związku z tym firma postanowiła otworzyć biuro w Polsce, aby bezpośrednio obsługiwać kontenery z naszego kraju w systemie short sea poprzez połączenie do i z Gdyni. Tak jak wspominałem, dotyczyło to przede wszystkim dynamicznego wzrostu eksportu z Polski do Norwegii. Wskazuje to na ogromne zapotrzebowanie tamtejszego rynku na wiele produktów, które są bezpośrednio produkowane w Polsce. Pojawiają się też ładunki z południa Europy, np. Węgier, Słowacji i Czech, które trafiają do Gdyni, gdzie są przeładowywane z samochodów do naszych własnych kontenerów i wysłane w dalszą drogę. Towary trafiają do 4 norweskich portów – Oslo, Moss, Larvik i Kristiansand – skąd są dystrybuwane w całej Norwegii. W większości są to operacje w systemie door to door.

– Rozumiem, że zapotrzebowanie norweskiego rynku na produkty z krajów Europy Środkowej i Wschodniej było tak dynamiczne, że konieczny był własny serwis.

– Dokładnie tak. Ponadto oprócz Gdyni powstało również biuro w Kłajpedzie, która ma także bardzo wysokie obroty, jeśli chodzi o rynek norweski. Poza tym władze firmy zwróciły uwagę na bardzo duże zapotrzebowanie na ładunki na rynkch angielskich. Dlatego w październiku ub.r. uzupełniono połączenie z Gdyni również o Wielką Brytanię. Obecnie nasz serwis rusza z Kłajpedy, skąd raz w tygodniu, co piątek, pojawia się w BCT. Od marca 2021 r., kiedy pływamy do Gdyni, jeszcze ani razu się nie spóźniliśmy. Z Polski trafiamy do portów norweskich, a w środę docieramy do UK, gdzie kotwiczymy w Immingham. Następny w rozkładzie jest port Moerdijk, poprzez który oferujemy serwis bezpośrednio do portów Półwyspu Iberyjskiego – również z Gdyni.

– Czyli serwis ten zaopatruje w polskie towary także rynek brytyjski?

– Oczywiście. Naszymi klientami są firmy, które cały czas współpracują z Wielką Brytanią. Z racji coraz częściej pojawiających się kongestii w portach, które obsługują inni operatorzy, wielu z nich przychodzi bezpośrednio do nas, aby mieć pewność, że ich towar trafi na Wyspy Brytyjskie bez opóźnień. Serwis jest zaplanowany w taki sposób, aby statki miały bufor godzinowy na wypadek niespodziewanych zdarzeń i mogły dotrzeć do terminali o czasie. Jest to bardzo ważne nie tylko ze względu na punktualność serwisu, na co kładziemy duży nacisk, ale również ze względów ekologicznych. Statki płyną z ekonomiczną szybkością, co przekłada się na oszczędności w zużyciu paliwa, jak również jest przyjazne dla środowiska.

– Jaką flotą operuje Viasea?

– Obecnie to 3 bliźniacze statki o pojemności 650–750 TEU. Jednostki te obsługują połączenie w systemie rotacyjnym, tzn. zmieniają się co tydzień. I tak naprawdę klienci zainteresowani rynkiem norweskim mogą liczyć na transit time ok. 1,5 dnia z Gdyni. Można tutaj porównać zalety transportu kontenerowego, który jest tańszy niż fracht drogowy, unika się również korków na drogach. Oczywiście jest bardziej przyjazny dla środowiska, co z punktu widzenia norweskiej firmy ma bardzo duże znaczenie. Warto zwrócić uwagę, że norweskie porty, do których docieramy, mają bardzo sprawnie zorganizowany odbiór kontenerów w terminalach, np. w Oslo, gdzie zawijamy w niedzielę wieczorem, a już w poniedziałek rano są przygotowane transporty drogowe lub kolejowe pod kontenery, aby jak najszybciej dostarczyć towar do magazynu lub finalnego odbiorcy. Ponieważ posiadamy własny sprzęt, który oferujemy naszym klientom – kontenery 20’, 40’ oraz głównie 45’ – mamy całkowitą kontrolę nad towarami przewożonymi w systemie short sea.

– Just in time staje się coraz mniej typowe dla logistyki w dobie pandemii, kongestii i opóźnień serwisów żeglugowych.

– To prawda, bardzo nam zależy na punktualności. Dlatego współpracujemy z przewoźnikami samochodowymi oraz kolejowymi, którzy dysponują atrakcyjną siatką połączeń. Jestem przekonany, że w br. będziemy jeszcze bardziej rozwijać transport multimodalny, aby dotrzeć na czas do każdego miejsca załadunku lub rozładunku.

– Ten sam serwis obsługuje polski eksport kierowany zarówno do Norwegii, jak i Wielkiej Brytanii, ale statki mają jedynie 600–700 TEU, a odbierają ładunki jeszcze z Kłajpedy. Jak więc obsłużyć dynamicznie rosnący wolumen, o którym pan wspominał?

– Wszystko jest dokładnie planowane poprzez nasze biura w Europie. Ustalamy z klientami cotygodniowy poziom ładunków, które zamierzają wysłać, tak aby wystarczyło miejsca zarówno na ładunki do Norwegii, jak i do Wielkiej Brytanii. Mamy już sygnały od kontrahentów, że jeśli popyt będzie w dalszym ciągu tak dynamicznie rósł, konieczne będzie uruchomienie drugiego zawinięcia z Gdyni.

– Czyli Gdynia ma stać się niejako hubem do obsługi rynku norweskiego.

– Takie jest założenie. W najbliższych planach jest kierowanie towarów do Polski z południa Europy, aby poprzez Gdynię trafiały do norweskich portów, w których obecna jest Viasea. W celu ich pozyskania zaangażowaliśmy się również w projekt obsługi bezpośredniego połączenia pociągu z Chin, a konkretnie z Kantory, który pod koniec grudnia ub.r. przybył do BCT poprzez Małaszewicze z 50 kontenerami, które następnie naszym statkiem popłynęły do Norwegii. Biorąc pod uwagę kongestię w terminalach kontenerowych w Chinach oraz mając świadomość perturbacji związanych z chińskim Nowym Rokiem, transport multimodalny jest również bardzo dobrym rozwiązaniem. Szczególnie, że transit time na poziomie ok. 20 dni jest dobrym wynikiem.

– Jakie wielkości ładunków z Polski obsługiwane są przez Viasea? Jakie to towary?

– Jeżeli chodzi o wielkości ładunków, to są one dopasowywane do cotygodniowych serwisów statku, a ponieważ Gdynia jest ostatnim portem przed zawinięciem do portów norweskich, wiemy jaką wielkość jesteśmy w stanie załadować. Towarami, które przewozimy, są wszystkie możliwe produkty począwszy od żywności, po materiały budowlane. Rynek norweski jest bardzo chłonny wszelkiego rodzaju produktów, dlatego jesteśmy oczywiście zainteresowani obsługą znacznie większego wolumenu, nad którego pozyskaniem pracują nasze biura. Jestem przekonany, że w przyszłości nieuniknione będzie planowanie kolejnego serwisu poprzez Kłajpedę oraz Gdynię.

– Generalnie żegluga bliskiego zasięgu bardzo dynamicznie rozwija się na Morzu Północnym i na Bałtyku. Jakie są w pana opinii jej perspektywy w najbliższym czasie?

– Short sea shipping stała się i staje się alternatywą dla przewozów drogowych. Widzimy to, ponieważ rośnie liczba wpływających do nas zapytań od klientów, którzy do tej pory korzystali wyłącznie z ciężarówek, ale ze względu na kongestię na drogach zamierzają zmienić środek transportu. I tego typu klientów powinno przybywać coraz więcej. Poza tym w przypadku usługi door to door nie uczestniczą oni de facto w całym procesie transportowym.Kontrola i organizacja przewozów pozostaje po stronie armatora, co jest wygodnym rozwiązaniem dla klienta.
Warto też zwrócić uwagę na bardzo dynamicznie rosnący popyt na rynku norweskim. Zresztą sam pomysł na short sea shipping do Norwegii, od czego Viasea zaczynała swoją działalność, ujawnił potencjał i zapotrzebowanie tego rynku, a popyt przekroczył nawet oczekiwania pomysłodawców. Równocześnie zaczęły się pojawiać zapytania dotyczące serwisu do Wielkiej Brytanii. Jak wiemy, po brexicie zapotrzebowanie na towary z Unii Europejskiej dynamicznie wzrosło, a obłożenie istniejących serwisów żeglugi bliskiego zasięgu na Wyspy Brytyjskie jest ogromne. Zastanawialiśmy się jednak, czy transit time będzie atrakcyjny przy takim okrężnym serwisie przez Norwegię. Okazało się, że jeśli jesteśmy w stanie być punktualnie co piątek w Gdyni, a następnie gwarantujemy środę w Immingham, to jest to wystarczające.

– Czyli nawet serwis nieco na około, ale za to punktualny, cieszy się popularnością.

– Tak jak wspominałem, najważniejsza jest regularność oraz niezawodność serwisu. Wydaje się, że właśnie ta przewidywalność jest powodem coraz większej liczby zapytań od potencjalnych klientów zainteresowanych tym rozwiązaniem, tak aby zaplanować sobie harmonogram dostaw.

– Wspomniał pan, że firma działa na rynku od 5 lat, zatem jak na armatora jest dosyć młoda. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?

– Firmę Viasea stworzyli managerowie z bardzo dużym doświadczeniem na rynku spedycyjnym, logistycznym i żeglugowym, którzy wcześniej byli związani z różnymi firmami armatorskimi oferujacymi usługę short sea shipping. Po różnego rodzaju perturbacjach w obrębie tych przedsiębiorstw postanowili zrobić coś na własny rachunek. Jako że mieli odpowiednie zabezpieczenie finansowe, ruszyli z tym projektem jesienią 2016 r. Pierwszy serwis operował między portami Rotterdam i Oslo, a następnie sukcesywnie poszerzano zakres połączeń. Na niektórych kierunkach współpracujemy w przewozie kontenerów również z armatorami oceanicznymi. Jak wspomniałem, priorytetem jest obsługa własnych kontenerów na naszych statkach.
Poza tym nie jest to może na razie duża firma, ale poprzez jej bardziej rodzinną formułę nasza współpraca z klientami jest bardzo elastyczna, wydajna oraz niezawodna. Podobnie wygląda sprawna wymiana informacji między poszczególnymi biurami w Norwegii, Holandii, Polsce, Litwie i Wielkiej Brytanii, gdzie kładziony jest duży nacisk na bezpośrednie kontakty bez zbędnych formalności.

– Jakie są plany na przyszłość? Jak ma wyglądać Viasea za 10 czy 15 lat?

– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że nie jest to projekt krótkoterminowy, ale opracowany z perspektywą dalszego rozwoju. Na razie jesteśmy zmotywowanym zespołem na etapie obsługi oraz budowania bazy klientów, na czym ma się opierać przyszłość całego przedsięwzięcia. Jest to bardzo ważny element dla tego biznesu, który ma sukcesywnie powiększać obsługiwany wolumen oraz oferowane serwisy.

– Dziękuję za rozmowę.

PRZEZPiotr Frankowski
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 04/2022
Poprzedni artykułRosja usunięta z IACS
Następny artykułZmiana klimatu kosztowna dla armatorów