Mamy obecnie do czynienia, przynajmniej w opinii zainteresowanych, z najbardziej kryzysowymi latami w historii polskiego transportu drogowego. Oczywiście pisząc te słowa, trzeba obecne lata z czymś porównać. Otóż niewątpliwie, porównując obecny okres z czasem, gdy polscy przewoźnicy zdominowali europejski transport drogowy dzięki swoim niskim kosztom, nadeszły teraz lata chudsze. Składa się na to wiele czynników, po części obiektywnych, po części zależnych od samych przewoźników.

Zaczynając od tych drugich, można tu wymienić słynny brak kierowców. Słynny, przyznajmy, nie bez pewnej ironii, ponieważ nikt nie wie, ilu kierowców rzeczywiście brakuje. Krążące tu i owdzie liczby idące w dziesiątki tysięcy ani nie są oficjalnie potwierdzone, ani też nie wiadomo, jak zostały policzone. Przyjmuje się, że liczby te obejmują wszystkich kierowców w transporcie, a więc zarówno ciężarowym, jak i publicznym, czyli również kierowców autobusów miejskich. Jeżeli chodzi natomiast o sam międzynarodowy transport drogowy, to sprawa jest o tyle subiektywna, że zależy od sposobu traktowania kierowców przez firmy transportowe. Przez „traktowanie” rozumiemy tu oferowane im warunki płacy i pracy. Jeżeli są one dobre, to takie firmy na brak kierowców nie narzekają. Jeżeli natomiast nie są dobre, a dodatkowo kierowcy są uważani za leni i oszustów oraz postrzegani jako antagoniści, to trudno się dziwić, że w takich firmach kierowców brakuje – ponieważ nie chcą w nich pracować.


Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.

Mam już konto
   
Nie mam konta
*Pole wymagane
PRZEZJuliusz Skurewicz
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 08/2024
Poprzedni artykułNamiary na Morze i Handel nr 09/2024
Następny artykułZagraniczne zaplecze polskich portów