Po 1989 r. żegluga śródlądowa nie była mocną stroną polskiego transportu, a obecnie funkcjonuje w szczątkowej formie. Jest to jednak sprzeczne z europejską praktyką, a przykład Niemiec, Holandii i państw naddunajskich pokazuje, że transport rzeczny ma duży potencjał i dobrze wpisuje się w realizację celów klimatycznych. Ostatnie lata przyzwyczaiły nas do tego, że o polskiej żegludze śródlądowej dyskutujemy bardziej w kontekście planów i koncepcji na przyszłość niż o obecnej kondycji tej branży. Po 9 miesiącach od zmiany rządu możemy już zrobić pewne podsumowania, co w obecnej rzeczywistości ma szansę na realizację, a co niekoniecznie.

Upraszczając: w najbliższych latach raczej nie ma co liczyć na realizację forsowanych przez poprzedników wielkich inwestycji na Odrze i Wiśle wraz z połączeniami międzynarodowymi do Czech (projekt DOL) i Białorusi (droga wodna E40). Realne wydaje się natomiast żeglugowe wykorzystanie ujściowych odcinków Wisły i Odry i rozwój portów śródlądowych pełniących funkcje komplementarne, satelitarne wobec głównych portów morskich. Choć i w tym przypadku więcej jest problemów niż dobrych wiadomości.


Dostęp do dalszej treści jest ograniczony tylko dla prenumeratorów. Zaloguj się lub zarejstruj przy użyciu kodu zaproszenia, który otrzymałeś/otrzymasz wraz z prenumeratą.

Mam już konto
   
Nie mam konta
*Pole wymagane
PRZEZJakub Łoginow
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 16/2024
Poprzedni artykułRośnie poziom wody, spadają przeładunki
Następny artykułCoraz niższe zanurzenie