Zapytałem ChatGPT, co obiecują politycy branży morskiej przed wyborami. Chat odpowiedział w swoim stylu – samymi ogólnikami.

Inwestycje w infrastrukturę portów – mogą obiecywać fundusze na modernizację i rozbudowę portów. Wsparcie dla przemysłu stoczniowego – obiecują wspieranie lokalnych przedsiębiorstw stoczniowych poprzez stworzenie korzystnych warunków podatkowych, dostęp do linii kredytowych i zachęty inwestycyjne. Rozwój turystyki morskiej – mogą obiecywać promowanie turystyki morskiej, tworzenie nowych tras i miejsc atrakcyjnych turystycznie. Ochrona środowiska morskiego – mogą obiecywać wprowadzenie i wzmocnienie regulacji mających na celu ochronę środowiska morskiego. Poprawa warunków pracy dla marynarzy – obiecują wprowadzenie nowych przepisów i polityk, które poprawią warunki pracy, płace, bezpieczeństwo i ochronę socjalną dla marynarzy i pracowników związanych z branżą morską. Poprawa bezpieczeństwa na morzu – mogą obiecywać zwiększenie środków na ochronę przed piractwem i terrorystycznymi działaniami na morzu.

Frazesy? Niby tak. Można nawet powiedzieć, że ChatGPT byłby doskonałym kandydatem. Obieca wszystko, co trzeba. Problem w tym, że podobne frazesy słyszałem, ale w przeszłości. W tej kampanii jakoś nie za bardzo. Nikt już nie obiecuje przekopów, promów, odbudowy stoczni. W Gdyni budowa Drogi Czerwonej nie rozpala polityków do czerwoności, w Gdańsku zapomniano już chyba o wielkim projekcie morskiego portu centralnego, w Świnoujściu plan budowy terminalu kontenerowego nie jest ostatecznym dowodem na sprawczość i wizjonerstwo.

Czyżby tematyka morska stała się nieatrakcyjna w debacie politycznej? Nie ma pomysłów, pieniędzy czy atrakcyjnej grupy wyborców? A może ryzyko niezrealizowania obietnic jest zbyt wysokie? A jeszcze większe – ich realizacji.

PRZEZMaciej Goniszewski
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 19/2023
Poprzedni artykułStudium zamiast inwestycji
Następny artykułCSR znowu zapomniany