Popularna na serwisie Facebook strona „Wśród ofiar nie było Polaków” powstała w odpowiedzi na trudny do wytłumaczenia trend w polskich mediach, które piszą o wydarzeniach spoza kraju tylko wtedy, jeśli były to wypadki, w których ucierpieli Polacy. W dosyć ciekawy sposób wyśmiewa i krytykuje takie polskocentryczne podejście mediów.
Z podobnym zjawiskiem spotkał się także dziennikarz Maciej Okraszewski, który próbował publikować w dużych mediach przekrojowe i wyczerpujące artykuły o wydarzeniach zagranicznych. Próbował, bo w odpowiedzi na propozycje tematów słyszał „w Polsce nikogo nie interesują sprawy zagraniczne” albo „nikt nie będzie o tym czytał”. W odpowiedzi założył własny podcast „Dział Zagraniczny”, który całkiem szybko zdobył odbiorców zainteresowanych światem i stał się jednym z najbardziej popularnych i cenionych na w kraju.
Z ignorowaniem i lekceważeniem zdarzeń, które mają miejsce poza bezpośrednim sąsiedztwem Polski, spotkałem się także w trakcie rozmów z wybranymi przedstawicielami gospodarki morskiej. Gdy prosiłem o komentarz, to słyszałem, że „to jest Azja, to nie ma żadnego wpływu na Bałtyk i Polskę” albo „czemu taka lokalna wojna ma nas obchodzić”? To, że nawet lokalna wojna powinna nas obchodzić, pokazuje jednak ostatnia sytuacja w rejonie Morza Czerwonego, gdzie ruch Huti (w odpowiedzi na wkroczenie izraelskich wojsk do Gazy) atakuje statki handlowe. Część armatorów postanowiła więc opływać Afrykę z pominięciem Kanału Sueskiego, co dosyć mocno opóźnia dostawy towarów, znacznie wzrosły też ceny frachtu. Sytuacja z Morza Czerwonego może zwiększyć ceny towarów w kraju, można też sobie wyobrazić, że mniejsze polskie firmy, uzależnione do transportu morskiego, utracą ważne kontrakty, a nawet zwolnią pracowników.
Określenie „straciłem pracę w Szczecinie z powodu wojny w Izraelu” wydaje się więc dosyć dosadną formą udowodnienia tezy, że nawet osoby ignorujące geopolitykę mogą z jej powodu ucierpieć.