System ochrony zdrowia nie jest w stanie funkcjonować bez dobrze zarządzanych łańcuchów dostaw i efektywnego wsparcia logistycznego. Można zatem postawić tezę, że efektywność systemu ochrony zdrowia zależna jest od poziomu efektywności łańcuchów dostaw, w których ramach funkcjonuje. Dlatego od kilku lat dynamicznie rozwija się logistyka zdrowia. Szczególnego znaczenia nabrała w okresie pandemii i wojny w Ukrainie.

Jak mówi dr Łukasz Marzantowicz, adiunkt w Katedrze Logistyki Kolegium Nauk o Przedsiębiorczości Szkoły Głównej Handlowej, który specjalizuje się w logistyce zdrowia, polska logistyka związana z organizacją służby zdrowia, jest już na dobrym, europejskim poziomie. A poziom europejski zawsze kojarzy nam się pozytywnie. Naiwnie byłoby jednak sądzić, że logistyka będzie remedium na problemy służby zdrowia czy w ogóle na problemy systemu ochrony zdrowia w Polsce. Z tymi problemami trudno poradzić sobie z poziomu operacji logistycznych. Jeśli natomiast przyjmiemy zsieciowany charakter szpitali, instytucji medycznych, usług medycznych i w końcu produktów medycznych, wchodzimy w obszar potrzeb związanych z koordynacją, uwzględnieniem różnic w łańcuchach dostaw i różnic strukturalnych.

– Jeśli z punktu widzenia samego zarządzania będziemy rozpatrywać efektywność procesów w obrębie jednej instytucji, np. ośrodka zdrowia, przychodni lekarskiej czy szpitala, to mamy do czynienia z tzw. wsparciem logistycznym, które polega m.in. na sprawnym zaopatrzeniu i szybkim przepływie informacji – mówi Ł. Marzantowicz.

Jego zdaniem mamy całkiem dobrze zorganizowane szpitale, dobrze funkcjonujący transport medyczny oraz zaopatrzenie, w tym magazyny leków, a także system związany z ich dystrybucją. Najtrudniejszym obszarem, wymagającym natychmiastowej poprawy w systemie ochrony zdrowia jest natomiast przestrzenny problem wykluczenia niektórych regionów kraju z dostępu do pełnej opieki zdrowotnej. Tu upatruje duże wyzwanie dla logistyków.

Praktycznym egzaminem z logistyki zdrowia była jednak pandemia. Ł. Marzantowicz nie ma wątpliwości, że udało się go Polsce zdać pozytywnie, choć z lekkim opóźnieniem. Uważa, że pandemia spowodowała wiele ograniczeń i tzw. wąskich gardeł, które paradoksalnie stały się szansą na rozwój technologiczny i cyfryzację łańcuchów dostaw oraz logistyki zdrowia. Dzięki niej rozumienie przez nas kryzysu jako zjawiska krótkotrwałego i jednorazowego, niepewnego odeszło do lamusa.

– Nauczyliśmy się w ekspresowym tempie, że zmiany, nawet nieprzewidywalne, są jednak stałym elementem zarządzania łańcuchami dostaw i logistyką. Oczywiście pandemia uderzyła w globalne łańcuchy dostaw. Mówi się, że aż 80% firm na świecie odczuło lub nadal odczuwa skutki opóźnień w dostawach, w tym także medycznych. A to dlatego, że dotychczas odporność tych łańcuchów oparta była na braku elastyczności. Mam na myśli niezdywersyfikowane źródła zaopatrzenia i mocno skanalizowane kierunki dystrybucji – wyjaśnia dr Marzantowicz.

Tymczasem trzeba pamiętać, że na końcu albo na początku łańcucha dostaw jest konsument, a w przypadku służby zdrowia – pacjent. Wydaje się, że polscy logistycy z dużą uwagą podeszli do konieczności dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia, wdrażania innowacji cyfrowych i ostatecznie przejścia na model uwzględnienia potrzeb klienta. Naukowiec zwraca uwagę na tempo dostaw szczepionek i wolumen tych dostaw w czasie pandemii, a później na ich sprawną dystrybucję.

Farmacja w sieci

Branża farmaceutyczna jest jedną z najlepiej rozwijających się w Polsce, a nasz rynek farmaceutyczny jest jednym z największych w Europie. Działa u nas już prawie 400 firm farmaceutycznych. Jeżeli chodzi o logistykę i magazynowanie leków, jesteśmy jako kraj wyposażeni w nowoczesne magazyny logistyczne przystosowane do potrzeb służb zdrowia, a szczególnie farmacji. Jak zaznacza dr Marzantowicz, na przestrzeni ostatnich lat zmienił się model biznesu w tej branży. Obecnie znaczącą rolę odgrywają operatorzy logistyczni. Poza magazynami własnymi branża korzysta z usług i możliwości operatorów zewnętrznych. To oznacza, że ci również dysponują magazynami spełniającymi wymagania w zakresie składowania, ale także transportu leków oraz pozostałych operacji, jak konfekcjonowanie, konsolidacja czy kompletowanie leków i produktów medycznych. Ciekawostką jest, że wykreował się nowy trend polegający na wykorzystaniu możliwości operatorów logistycznych do obsługi branży farmaceutycznej. Trend ten powoduje, że operatorzy logistyczni przejmują nie tylko zarządzanie magazynem i transportem, ale również stają się ekspertami prawa farmaceutycznego.

– Zwracam uwagę na specyfikę logistyki w tej branży. Z jednej strony nowoczesny i dostosowany magazyn leków jest kluczowy dla zapewnienia popytu w naszym kraju, ale z drugiej strony, uwzględniając dzisiejsze tempo konsumpcji i produkcji oraz zauważalną ekspansję globalną tej branży, kluczowa staję się logistyka tych produktów realizowana przez wyspecjalizowanego operatora. Tu upatrywałbym bezpieczeństwa dostaw, zapasów i zaopatrzenia konsumenta – twierdzi warszawski naukowiec.

Także w sektorze ochrony zdrowia coraz większe znaczenie zaczyna odgrywać e-commerce. Oczywiście lepiej sobie radzi z tym prywatna część sektora. Natomiast część dystrybucyjna, jak apteki, w zasadzie wykazała się wysoką chłonnością technologiczną, umożliwiając zakupy e-commerce, nawet te uwarunkowane receptami. Ponadto niektóre z nich umożliwiają tzw. omni-channeling, zwłaszcza w zakresie zwrotów lub wymiany, choć tu możemy mówić raczej o produktach z kategorii zdrowie i uroda niż o standardowych lekach. Jak pokazują ostatnie dane GUS, ale także Eurostatu, udział tego sektora w rynku e-commerce wynosi 16%.

Justyna Skorupska, autorka pierwszej w Polsce książki o e-commerce, mówi, że medyczne e-commerce będzie się rozwijał, tylko potrzebne są większe działania organizacyjno-marketingowe, będące jednym z kluczowych obszarów rozwoju tego sektora. Jest przekonana, że technologie wykorzystywane w e-commerce będą miały również zastosowanie w ochronie zdrowia.

Wojenna lekcja

Kolejną lekcją w zakresie logistyki zdrowia był wybuch wojny w Ukrainie, gdy trzeba było zorganizować dostawy leków na trasie Polska-Ukraina. W przypadku zerwania łańcucha dostaw, jak to się stało w Ukrainie po napaści Rosji, pierwszym zadaniem było natychmiastowe znalezienie innych, równie tanich źródeł zaopatrzenia oraz natychmiastowa rekonfiguracja łańcuchów dostaw w stronę ich uodpornienia. Tak aby były oparte na zwiększonym poziomie zapasów bezpieczeństwa, zdywersyfikowanych źródłach zaopatrzenia, skróceniu łańcuchów dostaw i reorganizacji kanałów dystrybucji z uwzględnieniem omni-channelingu. Należało też wziąć pod uwagę, że w czasie wojny dostawa leków ze zbiórek indywidualnych jest niemożliwa, musi być w pełni zorganizowana.

– W czasie wojny trudno też o koordynację dostaw. Jednak w tym przypadku dużą rolę odegrali polscy logistycy, którzy okazali się świetnymi organizatorami, gdy nasz kraj stał się naturalnym hubem transportowo-magazynowym. Dotyczy to zarówno dostawy leków, jak i produktów medycznych czy sprzętu medycznego – podkreśla Ł. Marzantowicz.

Jego zdaniem bywa natomiast problem z odgórną, rządową koordynacją transportów humanitarnych na Ukrainę. W większości są one bowiem organizowane oddolnie. Dostarczane są leki czy żywność, ale również transportowani są ranni i chorzy oraz ewakuowani są ludzie z obszarów najbardziej dotkniętych działaniami wojennymi. Zatem Polska stała się logistycznym hubem również dla pomocy humanitarnej i to u nas odbierana jest pomoc z całego świata, która od nas trafia samochodami lub pociągami do Ukrainy.

Prof. Aleksander Sładkowski, kierownik Katedry Logistyki na Politechnice Śląskiej, pochodzący z ukraińskiego Dniepru, mówi, że każda ciężarówka czy pociąg, który niesie pomoc humanitarną i medyczną Ukrainie, mogą być zbombardowane. Dlatego wszystkie dostawy to ogromne ryzyko. Polskie firmy transportowe wspomagające dostawy pomocy humanitarnej dla Ukrainy nie mają absolutnie żadnej ochrony, choć w warunkach przestrzegania prawa międzynarodowego przez agresora konwój humanitarny powinien być pod ochroną, co stanowiłoby rodzaj zabezpieczenia. Wiemy jednak, że w tej wojnie pogwałcone zostały jakiekolwiek zasady i prawa.

– W sytuacji, w której nie ma absolutnie żadnych możliwości ograniczenia ryzyka ataku, przewoźnicy dostarczający pomoc humanitarną wykazują się heroizmem. Nie ma w zasadzie żadnych możliwości ani narzędzi, żeby ograniczyć ryzyko. Można co najwyżej jeździć do miejsc o niższym nasileniu ataków, bardziej bezpiecznych. I tak się dzieje – stwierdza dr Marzantowicz.

Janusz Mincewicz

PRZEZJanusz Mincewicz
ŹRÓDŁONamiary na Morze i Handel 24/2022
Poprzedni artykułNamiary na Morze i Handel nr 2/2023
Następny artykułHydrotechniczne wyzwania