Zapowiedzi budowy farm wiatrowych na Bałtyku od lat elektryzują przedstawicieli różnych branż polskiej gospodarki. Ich oddanie do użytku, rozłożone na lata, zmieni cały system energetyczny kraju. Polityka Insight i Fundacja Przyjazne Państwo opublikowały ważny raport na temat stanu energetycznej sieci przesyłowej w Polsce. Wnioski są niepokojące. Polska sieć przesyłowa wymaga gigantycznych inwestycji, ponieważ odstaje od standardów europejskich. Dość spojrzeć na jeden z technologicznych wskaźników. W 2018 r. w Polsce inteligentne liczniki miało zainstalowane ok. 1,4 mln odbiorców, mniej niż 10% wszystkich odbiorców i ponad 4 razy mniej niż wynosi średnia europejska (34,2%). Najbardziej zaawansowani we wdrażaniu inteligentnego opomiarowania są Skandynawowie. Szwedzi w całości przeszli już na te urządzenia, Finowie w 99,8%. Z kolei we Włoszech inteligentne liczniki ma 98,5% odbiorców. Stara sieć to nie tylko statystyczna wyliczanka, ale też realne kłopoty. Według danych z 2016 r. polski odbiorca nie miał rocznie energii przez 272 minuty, a niemiecki – 23 minuty.
Co do tego mają farmy wiatrowe? Otóż zmienią całkowicie system obiegu energii w Polsce. Ich budowa, a także ewentualna lokalizacja na północy elektrowni jądrowej sprawi, że duże źródła wytwarzania pojawią się w północnej części Polski. Do tej pory ta część naszego kraju głównie odbierała energię z południa. Teraz nastąpi w przesyle „geograficzny przewrót”. To wymusi ogromne zmiany w sieci przesyłowej w całym kraju. Jak wynika z opracowania analityków kluczowym projektem jest budowa szyny bałtyckiej (Krajnik–Dunowo–Słupsk–Żarnowiec–Gdańsk Błonia). Ale na tym nie koniec – dla obrotu energią kluczowe będzie stworzenie nowych połączeń transgranicznych ze Szwecją i Litwą umożliwiających eksport/import energii.
Dlatego budowa bałtyckich farm wiatrowych ma tak ogromne znaczenie. I wymusi inwestycje w sieci przesyłowe w całym kraju. To dla nich inwestycje niemal ratunkowe. I na tym polega jeden z najważniejszych (choć nieoczywistych) skutków inwestycji na Bałtyku.